Przystępujący do meczu z Dębem Tomice piłkarze Huraganu doskonale zdawali sobie sprawę, że chcąc pozostać w czołówce ligowej tabeli muszą to spotkanie wygrać. Goście przejechali jednak do Inwałdu ze swoim planem. A ten był prosty. Zamurować bramkę i liczyć na skuteczną kontrę. A, że po ostatnich opadach deszczu boisko było mocno nasiąknięte, to jego realizacja długo przebiegała sprawnie. – Boisko utrudniało nam grę. Co z tego, że atakowaliśmy, jak brakowało kropki nad „i” – powiedział po spotkaniu Kamil Wołczyk, trener Huraganu Inwałd.
Do przerwy kibice nie obejrzeli bramek, a krótko po zmianie stron mogli wreszcie się jej doczekać. Choć, gdyby padła, to raczej nie byliby zachwyceni. Bo to jeden z zawodników Dębu stanął oko w oko z Janem Bańdko, ale w pojedynku sam na sam górą był inwałdzki bramkarz.
Wreszcie nadeszła 67 min. i wprowadzony na drugą połowę celem jeszcze większego wzmocnienia siły ataku Łukasz Chrpakiewicz w pełni wywiązał się z powierzonego mu zadania. Po rzucie rożnym najlepiej odnalazł się w polu karnym, a może to piłka jego znalazła. Co najważniejsze, z najbliżej odległości wepchnął futbolówkę do siatki i Huragan objął prowadzenie.
Na 2:0 bezpośrednim strzałem z rzutu wolnego podwyższył wynik Adam Chrapkiewicz, a dwie minuty później Łukasz Chrapkiewicz dograł do Szymona Wiktora, który technicznym, płaskim strzałem z 18 metrów posłał piłkę w „krótki” róg”.
W końcówce spotkania kolejną asystę zanotował Łukasz Chrapkiewicz, który tym razem obsłużył podaniem Dawida Biczaka, któremu pozostało jedynie dołożyć nogę. – Cieszy mnie ta bramka, bo to chłopak z 2007 roku. Na pewno go podbuduje, doda motywacji i chęci do dalszej pracy – mówi Kamil Wołczyk. – Zadanie wykonane. Pochwała dla zespołu za cierpliwość i dobre panowanie nad piłką, co w tych warunkach nie było łatwe – dodaje szkoleniowiec, którego zespół został wiceliderem, ale jutro swoje mecze rozgrywają mająca tyle samo punktów Iskra Klecza i Nadwiślanka Brzeżnica. – Nadwiślanka jeszcze nigdy nie wygrała w Bachowicach. Co do Iskry, to cieszyłby mnie remis, bo jeżeli przegra, to nadal będziemy tracili do Burzy cztery punkty. Stąd właśnie remis byłby optymalny – zauważa trener Wołczyk.
Huragan Inwałd – Dąb Tomice 4:0 (0:0)
* * * * *
W równolegle rozgrywanym spotkaniu Znicz Sułkowice – Bolęcina rywalizował na własnym obiekcie z Wikliniarzem Woźniki. I po meczu pozostał piłkarzom gospodarzy ogromny niedosyt.
Podopieczni Kamila Łysonia objęli prowadzenie jeszcze w pierwszej połowie. Podanie Patryka Kryjaka na bramkę zamienił Piotr Sordyl, popisując się ładnym strzałem głową. A potem gospodarze nie tylko mogli, ale powinni zamknąć mecz. Dobrej okazji po rzucie rożnym nie wykorzystał Łukasz Bryzek, a jeszcze lepsze zmarnowali Patryk Kryjak i Filip Michałek, którzy przegrali pojedynki sam na sam z brakarzem gości. Pierwszy z wymienionych co prawda trafił w bramkę, ale golkiper popisał się znakomitą interwencją, a drugi z sułkowiczan przestrzelił.
I gdy wydawało się, że Zniczowi uda się dowieźć do końcowego gwizdka skromne, ale jednak zwycięstwo Wikliniarz wywalczył w 90 min. rzut rożny. Widać, że ten element gry rywale ćwiczyli na treningach, gdyż popisali się ciekawym rozegraniem z przepuszczeniem piłki i wykończeniem strzałem. Co najgorsze, strzałem, po którym piłka zatrzepotała w siatce. – Co powiedzieć. Z jednej strony był to jedyny celny strzał Wikliniarza w tym meczu i dał im remis. Z drugiej wcale nie grał źle, ale dochodził do 16 metra i wybijaliśmy piłki. No szkoda – mówi Kamil Łysoń Podkreśla przy tym wzorową pracę arbitrów, co w tej sytuacji nie jest przypadkiem, bo dość niespodziewanie jednym z sędziów liniowych był mieszkaniec… Woźnik.
Znicz Sułkowice- Wikliniarz Woźniki 1:1 (1:0)
woc Fot. Wojciech Ciomborowski