Już pierwsza połowa rozgrywanego we wczesne sobotnie popołudnie spotkania mogła się podobać. Wprawdzie publiczność na bramki musiała długo czekać, ale za to akcja raz po raz przenosiła się z jednego przedpola na drugie. Wreszcie w 45 min. na lewym skrzydle piłkę otrzymał Lucas Pachler i strzałem w dalszy róg wyprowadził przyjezdnych na prowadzenie.
Po zmianie stron mecz jeszcze bardziej się otworzył. Główna w tym zasługa podopiecznych Kamila Wołczyka, którzy szukali sposobu na doprowadzenie do wyrównania. I ta sztuka udała im się w 70 min. gdy Kamil Kukuła posłał piłkę na lewą flankę do Szymona Wiktora, a ten pewnym uderzeniem nie dał bramkarzowi szans na skuteczną interwencję.
Huragan poszedł za ciosem, a bohaterem zespołu okazał się Kamil Kukuła. Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry dynamicznie wbiegł w pole karne i został sfaulowany. Arbiter nie miał wątpliwości. Wskazał na „wapno”. Piłkę ustawił na nim Szymon Kuropatwiński i zdobył bramkę na wagę trzech punktów.
W końcówce oba zespoły poniosły kolejne straty, ale tym razem osobowe. Najpierw drugą żółtą kartkę zobaczył Maciej Dybał. Kilkadziesiąt sekund później w jego ślady poszedł Sebastian Misiek, który również został po raz drugi ukarany żółtym kartonikiem. Inna sprawa, że zawodnik Orła nie mógł pogodzić się z tą decyzją.
Dzięki wygranej Huragan powiększył swój dorobek do 36 punktów i bez względu na rezultaty w innych meczach zachowa siódmą lokatę.
Huragan Inwałd – Orzeł Wieprz 2:1 (0:1)
woc Fot. Wojciech Ciomborowski